piątek, 24 kwietnia 2015

Między szaleństwem a miłością jest cienka granica...

Kochani!
Obiecałam, że po testach wrócę z nowym blogiem, więc przedstawiam Wam 
Co prawda blog dopiero się tworzy. Jeśli macie jakieś pomysły, jak można go ulepszyć, to bardzo proszę o propozycje w komenatrzach.
Mam do Was jeszcze jedną małą prośbę, a mianowicie do tych, którzy korzystają z gadu-gadu.
Usunęły mi się wszystkie kontakty, więc jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to proszę, napiszcie na ten numer - 42183150.
Sheireen ♥

sobota, 11 kwietnia 2015

Nowy Blog nadchodzi!

Witam! 
Chciałam oznajmić, że mój nowy blog będzie miał otwarcie po testach gimnazjalnych, kiedy to przynajmniej połowa nauki spadnie z moich ramion. Co prawda nie mam gotowej nazwy ani szablonu, ale zdołam coś wymyślić przed testami. 
Skoro już tutaj jestem, chciałam was zapoznać z tematyką bloga, który narodzi się niebawem:

Prolog

Dziewiętnastoletnia Hermiona Granger, pełna ambicji i motywacji dziewczyna, udaje się na Uniwersytet Czarodziejów Isellnar, aby zdobyć dodatkowe wykształcenie. Razem z przyjaciółmi zamieszkuje w magicznym zamku pełnym tajemnic, w którym od razu czuje się jak kiedyś w Hogwarcie. Nauka idzie jej znakomicie, nawiązuje nowe znajomości i spędza cudownie czas z przyjaciółmi.
Jednak tam, gdzie są przyjaciele, są także wrogowie...
Hermiona Granger już w pierwszym tygodniu nauki dowiaduje się, że w Isellnar zakwaterował się także pewien znienawidzony Ślizgon, który od samego początku znajomości wypatrzył sobie ją, jako obiekt kpin. Draco Malfoy stał się jeszcze bardziej bezwzględny, bezczelny i pewny siebie, a co z tym idzie - bardziej pociągający. 
Pełna magii szkoła, wymagający nauczyciele, studenckie imprezy i buntownicze zachowania. Zabawy z przyjaciółmi, kłótnie, starcia z wrogo nastawionymi Ślizgonami oraz nowe miłości.
Nowe problemy, wyzwania, intrygi i przygody staną na drodze panny Granger i jej przyjaciół. 
Jak sobie z nimi poradzą? 
Tego dowiecie się już podczas czytania nowego opowiadania! 

Jeśli mam być szczera, to nie mogę się doczekać powrotu do was. Czuję się jak nowonarodzona i wręcz promieniuję weną oraz pomyślami. Mimo wszystko myślę, że moja długa nieobecność może wyjść na dobre.
Widzimy się pod koniec kwietnia, kochani!

Ściskam
Sheireen ♥

czwartek, 15 stycznia 2015

Czy ktoś tu jeszcze jest? ;)

Kochani!

Postanowiłam napisać cokolwiek, by dać Wam znać, że wciąż jestem z Wami, nie odeszłam z blogspota i nie przerwałam pisania. Prawie codziennie wchodzę i patrzę, czy nie pojawił się nowy komentarz. Muszę powiedzieć, że czytam także najnowsze komentarze pod starymi rozdziałami na moim pierwszym blogu i chciałam bardzo za nie podziękować i powitać nowych czytelników, którzy wciąż przybywają, co niezmiernie mnie cieszy :)
Zauważyłam, że pomimo mojej długiej nieobecności w każdym miesiącu jest około 20 tysięcy wyświetleń, jednak chciałam się osobiście spytać, czy ktoś tu jeszcze na mnie czeka i wypatruje? xd Jeśli tak, to mam raczej dobrą wiadomość. 
Jak pisałam pod wcześniejszymi rozdziałami, mam pomysły na dwa blogi, które wciąż kwitną. Wena mnie rozpiera, dlatego zawsze zapisuje wszelkie nowe pomysły, by niczego nie zgubić. Trochę tego jest i wszystko jest strasznie nieuporządkowane. Muszę to złączyć w całość i dopisać do rozdziałów, które czekają tylko na dopracowanie i opublikowanie. 
Mam nadzieję, że może już niedługo zobaczymy się na nowym blogu ze świeżym opowiadaniem i pomysłami c; Jak na razie biorę udział w kolejnym konkursie literackim i skupiam na nim uwagę, ale gdy tylko się skończy, od razu biorę się za pisanie dramione ;3
Ściskam i ślę całusy
Sheireen ♥

PS: Właśnie uświadomiłam sobie, że minęły dwa lata odkąd dałam swój pierwszy rozdział xd To nie przypadek, że coś pchnęło mnie do odezwania się tej nocy xd

niedziela, 12 października 2014

Epilog


- Hermiono, kochanie! Jesteś już gotowa? Goście czekają! – głos Jean Granger dobiegał z korytarza. Był przepełniony radością, jednak można było doszukać się w nim nerwowej nuty. Jej matka od tygodnia chodziła cała w nerwach i dbała, aby wszystko było jak najstaranniej zaplanowane i wykonane. Dom lśnił czystością, dekoracje były porozwieszane, a potrawy gotowe. Wynajęty zespół stroił już instrumenty, a z dworu dobiegały ją odgłosy gości.
Jednymi słowy: wszystko i wszyscy czekali, aby rozpocząć ceremonię ślubną.
Wszyscy – poza Hermioną.
Szatynka stała przed lustrem i wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Odetchnęła głęboko, ale jej serce nie przestawało łopotać w piersiach. Była najszczęśliwszą i jednocześnie najbardziej zdenerwowaną kobietą na ziemi. Jej rozkloszowana, długa suknia ślubna lśniła w promieniach słonecznych. Rękawy sukienki wykonane były z koronki, tak jak i gorset. Za nią stała Ginny, która wczepiała welon do starannie upiętego koka.
- I gotowe! – uśmiechnęła się do niej Ruda i spojrzała wraz z Hermioną na odbicie panny młodej. – Wyglądasz przecudnie, kochana.
- Czy nie wyglądam przypadkiem jak wielka, biała beza? – spytała nerwowo kobieta. Ginny roześmiała się.
- Nawet jeśli, to Draco bardzo lubi bezy, a to oznacza, że prędzej cię schrupie. – odpowiedziała i poprawiła jej i tak nienagannie zrobiony delikatny makijaż. Po raz setny spryskała Hermionę perfumami i poprawiła welon. Panna młoda zaś założyła białe obcasy, które stukały za każdym razem na marmurowej posadce.
- Nie mogę w to uwierzyć… - wyszeptała Ginny, a jej brązowe oczy stały się wielkie jak galeony. – Kto by pomyślał, że kiedykolwiek staniesz się panią Malfoy.
Hermiona uśmiechnęła się szczerze.
- Prawdę mówiąc do tej pory nie wierzę w to, co się dzieje. – wymamrotała. – Obydwie wyszłyśmy za mąż za tych wrednych Ślizgonów.
- Przynajmniej wciąż jesteśmy Gryfonkami z krwi i kości – dodała Ginny z dumną miną.
- To by tłumaczyło te wszystkie nieporozumienia i kłótnie z Draconem – słusznie zauważyła Hermiona, a Ginny zganiła ją spojrzeniem.
- Teraz ma być już dość kłótni, bo inaczej was wszystkich uduszę.
  Szatynka uśmiechnęła się perliście i odwróciła się w stronę Ginny. Ruda patrzyła na nią srogim wzrokiem, ale szybko jej oczy zaszkliły się od łez. Ginny Zabini nie wytrzymała i padła jej w ramiona. Hermiona odwzajemniła uścisk i odgoniła od siebie łzy.
- Przestań płakać, głuptasie, bo i ja zacznę! A nie chcę wyglądać jak upiór na własnym ślubie. – zganiła ją Hermiona i roześmiała się. Ginny odsunęła się od niej.
- Masz rację, przepraszam… - wytarła samotnie wędrującą po policzku łezkę i po sekundzie dodała. – Ten dzień trzeba zapisać jako dzień cudu.
- Czemuż to? – zdziwiła się Hermiona.
- Cudem jest to, że ty i Draco dotarliście do takiego dnia bez wzajemnego zabijania się. To w ogóle niemożliwe przy tym jak na siebie warczeliście.
- Niekoniecznie bez zabijania się - stwierdziła Hermiona. - Odkąd z nim jestem to już straciłam duszę, a on był ledwo żywy w Nurmengardzie. Można by powiedzieć, że przynosimy sobie wzajemnie pecha. - podsumowała Hermiona, biorąc do rąk bukiet różowo-fioletowych kwiatów. Ginny przemilczała jej uwagę, nie mając ochoty wracać do tematów z przeszłości.
- Ginny? - zagadnęła Hermiona, a Ruda dała znać, że słucha. - Czy ty byłaś bardzo zdenerwowana przed ślubem?
- Żartujesz sobie? - żachnęła się Ginny Zabini. - Byłam przerażona, ale za bardzo szczęśliwa, aby zwracać na to uwagę! - roześmiała się i wzięła Hermionę pod rękę. - Chodźmy już. Goście czekają, a Draco pewnie niedługo tutaj wparuje ze zdenerwowania, a chyba nie chcemy awantury, prawda?
Hermiona pokręciła przecząco głową i razem z przyjaciółką wyszły z jej pokoju w Malfoy Manor. Przyjaciółka pomogła jej zejść po schodach, gdzie czekali na nie już pan Granger i pani Granger. Matka widząc córkę w sukni ślubnej rozpłakała się na dobre. Hermiona przytuliła się do niej i szepnęła:
- Nie płacz mamo.
- Prze-e-praszam... - wyjąkała Jean Granger. - Nie mogę uwierzyć, że moja mała Hermionka wyrosła na tak piękną kobietę i nas opuszcza - wydukała.
Hermiona spojrzała na twarz mamy i uśmiechnęła się do niej.
- Nie opuszczam was przecież. Będę was odwiedzać w wolne dni razem ze Scarlett i Draconem.
Jean miała już coś powiedzieć, gdy nagle usłyszeli muzykę, która oznaczała dla Hermiony tylko jedno. Nadszedł czas.
  Jej ojciec wziął ją pod rękę, a Ginny z panią Granger wyszły innym wyjściem, aby dołączyć do tłumu gości i zająć wyznaczone miejsca. Hermiona wzięła głęboki oddech i wyszła razem z ojcem na dwór. Zmierzali powolnym krokiem w stronę Dracona Malfoya, który ze zniecierpliwieniem poprawiał swój krawat, ale gdy tylko dostrzegł Hermionę od razu przestał i wpatrywał się w nią jak oczarowany. Hermiona poczuła, że robi jej się gorąco i duszno. Posłała mu delikatny uśmiech i modliła się tylko, aby nie zrobić czegoś głupiego, aby nie potknąć się o skraj sukni. Och, dlaczego musiała wybrać tak długą sukienkę?
Mijała różowo-fioletowo-złote dekoracje. Wielki namiot, który pożyczyła od Billa i Fleur zapełniony był już ludźmi, którzy wznosili kieliszki z szampanem na cześć nowożeńców.
wyszli na promienie letniego słońca. Na widok ojca z panną młodą goście westchnęli z zachwytu. Instrumenty wygrywały cudowne melodie, a w pierwszym rzędzie słychać było już płacz pani Weasley i Granger. Obydwie te kobiety były dla niej jak matki i bardzo wzruszył ją ten widok. Poczuła ciepło na sercu widząc jej wszystkich przyjaciół. Nawet Pansy udało się przybyć na ślub. Miło było widzieć, że niektórzy Ślizgoni zaproszeni na wesele nie żywią wobec niej urazy.
  W końcu stanęła obok Dracona Malfoya, który uśmiechnął się do niej szelmowsko. Jak zwykle wyglądał nieskazitelnie, wręcz idealnie. Wydawał się być wciąż tym wrednym młodzieńcem z siódmej klasy, za którym szalało tyle dziewczyn. Mimo iż byli rówieśnikami, Hermiona czuła się od niego starsza. Scarlett i Agnes skończyły już sypać płatkami kwiatów z koszyczka i teraz podeszły do nich, aby podać im pudełko z pierścionkami. Draco złapał Hermionę za rękę i wyczuł, że kobieta drżała.
- Czyżby trema? - zagadnął ją cichutko, aby staruszek stojący obok ich nie usłyszał. Posłała mu zabójcze spojrzenie, żeby go uciszyć, a on tylko uśmiechnął się pod nosem. - Ty się lepiej obawiaj nocy poślubnej - dodał po chwili.
Hermiona z całej siły ścisnęła jego rękę, aż mężczyzna spojrzał na nią z urazą.
- Nie mam czego się obawiać. Zamknij się, bo zwieję sprzed ołtarza, gdy za bardzo się zestresuję - ostrzegła go, a Draco spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Na pewno tego nie zrobisz.
Hermiona miała już coś odpowiedzieć, kiedy nagle odezwał się mały, siwy czarodziej.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Hermionę Jean Granger i Dracona Lucjusza Malfoya.
Hermiona spojrzała ukradkiem na ukochanego, który mimowolnie skrzywił się. Wiedziała, że mimo iż nie lubił swoich rodziców żałuje, że nie może być ich na tej uroczystości. Ścisnęła delikatnie jego rękę i słuchała dalej. Stanęli razem z Draconem twarzą do siebie. Z pierwszego rzędu dobiegło ich głośnie dmuchanie nosa w chusteczkę.
- Ja, Draco Malfoy, biorę ciebie Hermiono Granger za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Hermiona otworzyła usta i wyrecytowała swoją formułkę. Obydwoje wzięli z pudełeczka trzymanego przez staruszka dwa złote pierścionki. Draco ujął jej dłoń i nałożył pierścionek na palca u prawej ręki, a następnie Hermiona zrobiła to samo.
- Przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności - powiedzieli oboje i Hermiona uśmiechnęła się promiennie.
Draco nachylił się i pocałował Hermionę w usta. Nie mógł uwierzyć w to, co się działo. Pamiętał swoje najgorsze koszmary, w których Hermiona, tak piękna jak dzisiaj stała przed ołtarzem w białej sukni i całowała innego mężczyznę. Tymczasem to on był jej mężem. Już na zawsze. Nic ich nie mogło rozdzielić. Nie mógł pozwolić jej ponownie odejść.
  Goście klaskali i wiwatowali. Zabini podszedł do nich razem z Ginny i jako pierwsi pogratulowali nowożeńcom. Zabawa rozpoczęła się dopiero, gdy odebrali już wszystkie gratulację od gości i poszli pokroić ogromny tort.
Hermiona machnęła różdżką i wszystkie kieliszki napełniły się na nowo szampanem.
Rozmawiali i zabawiali gości i ciągle tańczyli z ochotnikami, których nie brakowało. Clemense złapała welon i sugestywnie patrzyła na Rona, który zaczerwienił się jak piwonia. Draco nie opuszczał jej na krok. Wpatrywał się w nią jakby była dla niego najcenniejszym skarbem na tym świecie. Hermiona posłała mu delikatny uśmiech i stanęła na palcach, aby pocałować go w usta. Przyciągnął ją do siebie i przytulił.
- Tak bardzo cię kocham - powiedziała Hermiona i ponownie go pocałowała.
- Ja ciebie bardziej, Szczotko - odpowiedział, a Hermiona zgromiła go spojrzeniem, ale roześmiała się po chwili.
- Ty mnie lepiej nie prowokuj - pogroziła mu.
- A co ty mi możesz zrobić? - zagadnął ją zaciekawiony Draco, tańczyli do wolnej piosenki, a on bawił się jednym z jej loków, które wypadły z koka.
Milczała przez chwilę.
- Chciałabym mieć jakieś zwierzątko...
- W takim razie kupimy coś już jutro - przerwał jej Draco, ale Hermiona wtrąciła.
- Najlepiej białą fretkę.
- No nie wierzę! - zbulwersował się Malfoy, a Hermiona roześmiała się. Nagle obok nich pojawił się Zabini, idąc sprężystym krokiem z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Ktoś coś mówił o białych fretkach? Wydaję mi się, że znam jedną.
- Jeszcze ten... cudownie - Draco wywrócił oczyma. - Nie wspomnę już, kto miał przeze mnie zęby bobra w czwartej klasie. - popatrzył na Hermionę z podłym uśmieszkiem.
- W tej sprawie muszę ci podziękować - wtrąciła kobieta. - Dzięki tobie mam dzisiaj bardzo ładne, równe zęby.
Obrzucił ją czujnym spojrzeniem, gdy we troje szli do stolika i zajęli miejsce na pustych krzesłach. Pstryknęli palcami i przed nimi pojawiły się trzy kieliszki.
- Doigrasz się, gdy tylko zostaniemy sami, zobaczysz - powiedział, a Hermiona mruknęła.
- Z przyjemnością. Nie mogę się już doczekać tej białej fretki.
- Nienawidzę kobiet - dodał Draco, upijając łyk szampana.
- Mówiłem! Od zawsze wiedziałem, że mój kumpel jest gejem. - wykrzyczał Blaise na tyle głośno, że najbliżej siedzący goście spojrzeli na nich ze zdziwieniem i naganą. - Że też ja się nie bałem spać z tobą w jednym pokoju przez siedem lat - Blaise wzdrygnął się ostentacyjnie, a Hermiona musiała przyznać, że to była doskonała gra aktorska.
  Nagle do ich stolika podszedł Harry Potter i wyciągnął w jej stronę rękę. Miał na sobie elegancki strój na specjalne okazje. Czarny garnitur i zapinana szata, którą powiesił przed chwilą na krześle stojącym obok.
- Zatańczysz? - spytał, a Hermiona bez chwili wahania ujęła jego rękę i dała się zaciągnąć na parkiet. Harry spojrzał na pierścionek znajdujący się na jej palcu, ale nic nie powiedział.
- Tak bardzo się cieszę, że dziś jest twój szczęśliwy dzień - oznajmił, a Hermiona uśmiechnęła się. Wiedziała, że Harry akceptuje ich związek z Draconem, ale tylko i wyłącznie akceptuje. Gdyby Draco był nadal jego wrogiem, to do tego ślubu raczej by nie doszło. Cieszyła się jednak, że ceremonia odbyła się bez awantur.
- Kiedy mogę się spodziewać twojego szczęśliwego dnia? - zagadnęła go, a Harry mimowolnie lekko poczerwieniał na twarzy. Odchrząknął wymijająco i szepnął.
- Powiem ci coś w sekrecie, bo wiem, że kto jak kto, ale ty na pewno nic nie wygadasz. - oznajmił i odciągnął ją w miejsce, gdzie nie roiło się od gości. Hermiona mogła przysiąc, że Draco teraz uważnie im się przyglądał i nie myliła się. Kiedy odszukała w tłumie swojego męża dostrzegła, że rozmawia on z Blaisem i Ginny, jednocześnie uważnie im się przyglądając.
Poważnie.
Nie ufał nawet Harry'emu, co uznawała za przesadę, bo Harry był tylko i wyłącznie jej najlepszym przyjacielem. Kochała go jak brata i nic więcej.
Harry tymczasem wyciągnął z kieszeni spodni pudełeczko, a Hermiona wpatrywała się w nie z niedowierzaniem. Harry i... pierścionek zaręczynowy? Ten Gryfon bał się zaproszenia dziewczyny na bal, a co dopiero poproszenia jednej z nich o rękę. Zagwizdała.
- Myślisz, że jej się spodoba? - spytał niepewnym głosem. Uchylił wieczko pudełka drżącymi dłońmi, a oczom Hermiony ukazał się zgrabny, srebrny pierścionek z liściastymi ornamentami, gdzieniegdzie wysadzane malutkimi szmaragdami.
- Jest przepiękny - odpowiedziała mu Hermiona szczerze. Znając Melodię wiedziała, że na pewno jej się to spodoba. - Na co ty czekasz? Oświadcz się jej teraz na moim weselu! Zaraz poproszę o specjalną przerwę... - mówiła Hermiona, ale Harry szybko jej przerwał.
- Nie! - wyrwało mu się głośno, ale po chwili zniżył głos. - Wolałbym to załatwić prywatnie, bo za bardzo się zestresuję. Wiesz, jaka ona jest... Nieprzewidywalna - dodał lekko rozmarzonym głosem, ale otrząsnął się, kiedy dostrzegł minę Hermiony.
- Myślę, że powinieneś oświadczyć się jej już dzisiaj. - oznajmiła.
- Na pewno?
- Jak najbardziej. Leć do niej już teraz - powiedziała z uśmiechem, a Harry przytulił ją szybko.
- Życz mi szczęścia - wycedził i szybkim krokiem zniknął w tłumie. Hermiona odetchnęła głęboko.

Wesele trwało do białego rana, muzyka grała, a goście doskonale się bawili. Najlepiej schodziły domowej roboty ciasteczka pani Granger. Pamiętała dokładnie, jakby to było wczoraj, kolorowe i ogromne fajerwerki ze sklepu Weasleyów, które ułożyły się w postać jej i Dracona i przez chwilę tańczyły wśród gwiazd. Czarodzieje i czarownice rozmawiali i bawili się przez cały czas. Szampan lał się tamtego dnia strumieniami, a Harry zrobił odważny krok i postanowił oświadczyć się Melodii przy wszystkich. Elfka oczywiście przyjęła oświadczyny i dzisiaj już razem z Harrym tworzyli szczęśliwą rodzinę. Nieśmiertelna ciotka Muriel ponownie zdążyła przypomnieć Ronowi, że Weasleyowie mnożą się jak gnomy, gdy zobaczyła Clemense w ciąży z trzecim dzieckiem.
  Hermiona przeglądała album z poruszającymi się zdjęciami. Wiele się wydarzyło w ciągu tych prawie dwóch lat. Zamknęła album, kiedy tylko usłyszała, że Draco wrócił z pracy. Podekscytowana rzuciła album na kanapę i pobiegła do przedpokoju ich nowiutkiego, przytulnego domu. Scarlett bawiła się na dworze z białą fretką.
Draco dostrzegł Hermionę, która wręcz wychodziła z siebie. Cała promieniowała radością i wiedział, że oczekuje od niego spytania się, co też takiego się wydarzyło. Zapewne Clemense urodzi czworaczki Weasleyowi i cała ich ruda rodzina zapanuje nad światem czarodziejów. Wcale by się nie zdziwił.
- Witaj, kochanie - Hermiona pocałowała go krótko w usta. - Jak w pracy?
- Męcząco, ale dzisiaj był naprawdę dobry dzień. Udało mi się w końcu udowodnić winę Bradleya, który chcia...
- Tak, tak, oczywiście. Chodźmy, muszę ci coś powiedzieć. - przerwała mu Hermiona i pociągnęła za sobą. Popchnęła go delikatnie na kanapę i sama usiadła obok, niezwykle przejęta.
- Lepiej się już dzisiaj czujesz? - zagadnął ją Draco. Hermiona od trzech dni była na chorobowym, więc zdziwił się, kiedy zobaczył swoją śliczną żonę tak szczęśliwą.
- Czuję się wspaniale - zaświergotała.
- Może napijemy się wina? - zaproponował i już miał wstać z kanapy, by podejść do barku, ale Hermiona pociągnęła go z powrotem na kanapę.
- Draco, usiedź w końcu na tych swoich czterech literach i mnie wysłuchaj! - krzyknęła, ale wcale nie wyglądała na zdenerwowaną. Dracona aż wbiło w kanapę. Hermiona odgarnęła włosy z twarzy i wzięła głęboki oddech.
- Chciałam ci powiedzieć, że...
- Ktoś jest w ciąży? - zgadywał.
- Tak - odpowiedziała niepewnie, patrząc na niego podejrzliwie.
- Cudownie, a kto? - spytał, przywołując do siebie kieliszek z winem.
- Tak się składa, że ja.
- To w porządku, pewnie... CO?! - Draco rozlał wino na kanapę, ale w ogóle się tym nie przejął. Spojrzał z niedowierzaniem na uśmiechniętą Hermionę, której brązowe oczy błyszczały z podekscytowania. - Jak to TY?!
- Normalnie, nie bądź taki zdziwiony... Nie cieszysz się? - zmrużyła gniewnie oczy. Draco odłożył kieliszek na stolik i podniósł się z kanapy. Przyciągnął do siebie Hermionę i ją pocałował.
- Cieszę się i to bardzo, skarbie! Tylko... nie mogę w to uwierzyć.
- Cóż, ja też w sumie nie mogę, ale to prawda...
Miała jeszcze coś dodać, ale Draco zatkał jej usta kolejnym pocałunkiem. Uśmiechnęła się delikatnie. Draco położył swoją rękę na jej brzuchu, w którym rozwijał się owoc ich miłości.
- Nie mogę się doczekać, aż ten kolejny diabeł przyjdzie na świat. – zażartował blondyn, a Hermiona roześmiała się.
- Ja też. Ciekawe, do kogo będzie podobne… - zamyśliła się Hermiona, a Draco skwitował to jednym słowem.
- Urodę odziedziczy po ojcu, a rozum po matce, by niczego mu nie brakowało.
Hermiona spojrzała na niego oburzona.
- Uważasz, że jestem brzydka? – spytała z udawaną obrazą w głosie. Draco roześmiał się.
- Dla mnie jesteś idealna.
            Hermiona przytuliła się do Dracona. Wiedziała, że każda sekunda przybliża ich do przyjścia wyczekiwanego dziecka i bycia idealną rodziną.

~~~~~~~~~~~~~~
Przyznam od razu bez bicia - zapomniałam. Szkoła, bierzmowanie, korki, zajęcia pozalekcyjne i konkurs na opowiadanie sprawił, że nie miałam czasu na pisanie i zapomniałam o nim na jakieś dwa tygodnie. Najmocniej za to przepraszam.
Jeśli chodzi o trzeci blog, to na razie będę pisać dla siebie i zobaczę, co z tego wyjdzie. Jeśli opowiadanie (Dramione) mnie zadowoli, to postanowię je opublikować. O zamiarze powrotu powiadomię Was na blogu, gg i asku :)

Cóż by tutaj powiedzieć... To już naprawdę koniec. Mimo iż ten blog uważam za swoją lekką porażkę, to trudno jest mi się z nim rozstać. Jednak mam teraz za mało czasu na własne przyjemności, a wena to naprawdę kapryśna rzecz. 
Ale nie o tym tutaj.
Chciałabym podziękować każdej osobie, która pomogła mi w prowadzeniu bloga oraz każdemu czytelnikowi, który mnie wspierał i nie opuszczał pomimo moich ogromnych nieobecności. 
Jeśli chce ktoś się ze mną skontaktować, niech pisze na mój numer gadu-gadu. Bardzo chętnie porozmawiam z każdą osobą.
Tymczasem żegnam się z Wami bardzo ciepło i jedyne, co mogę powiedzieć, to:
Do zobaczenia wkrótce! :*
Sheireen ♥ 

wtorek, 9 września 2014

Najważniejsze Pytanie


Minęło parę dni, które dla Hermiony przeminęły niczym sen. Przez ten cały czas snuła się po korytarzach domu Malfoya, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Gdyby miała zmieniacz czasu, to zmieniłaby bieg wydarzeń, ale coś w głębi duszy podpowiadało jej, że tego właśnie chciał Teodor. Nie zrobiłby czegoś takiego pochopnie i bez namysłu. Był pewien swojej decyzji jak ledwo, co wypłynęli z czarnej wody otaczającej Nurmengard.
Tak miało po prostu być.
Żałowała jedynie tego, że nie okazała Nottowi większej sympatii. Teraz było już za późno i nie mogła nic poradzić. Nikt nawet nie wiedział o tym, że Teodor Nott oddał swoje życie, dopóki wściekła nie wtargnęła do Ministerstwa i nie opowiedziała o wszystkim. Wprawdzie może i Nott był traktowany jak bohater, ale nikt nie będzie mógł się z nim pożegnać podczas pogrzebu, ponieważ nie znaleziono pod tonami gruzu jego ciała. Zapewne pochłonęło je morze.
  Poczuła palące łzy i natychmiast odgoniła od siebie ponure myśli. Nie będzie płakać ani się załamywać. Nie może wciąż wracać do przyszłości. Życie biegnie dalej, a ona musi nadążyć. Miała rodzinę, przyjaciół i cudowną córkę, którą wreszcie mogła uściskać. Kiedy po wyjściu ze Szpitala i po przesłuchaniu w Ministerstwie Magii mogła w końcu zobaczyć się ze Scarlett, to aż się popłakała ze szczęścia. Była załamana i szczęśliwa jednocześnie. Przynajmniej uwolnili świat od śmierciożerców i okrutnych planów, co ponownie dawało nadzieję na to, że ich dzieci będą żyć w harmonii i pokoju.
  Otworzyła drzwi od pokoju, w którym leżał Harry. Melodia trafiła do Świętego Munga i on też był bardzo temu bliski, dopóki Hermiona nie interweniowała. Harry potrzebował być w pobliżu bliskich. Nie był "szalony", jak to stwierdził pewien Uzdrowiciel. Melodia dostała jakimś poważnym zaklęciem i wciąż nie mogła się wybudzić, ale Uzdrowiciele oznajmili, że jej stan się polepsza. Harry po trzech dniach dopiero odezwał się, ale tylko do Hermiony i Rona. Wcześniej siedział milczący w swoim pokoju i z nikim nie chciał rozmawiać, co wprawiało Hermionę w rozpacz. Teraz Potter odwiedzał Melodię codziennie w szpitalu i wracał wieczorami.
Harry spał teraz w pokoju Hermiony, która wolała mieć go w swojej opiece, by na wszelki wypadek móc szybko interweniować. Ron miał tylko jedną sypialnię, którą dzielił z Clemense i nie mógł przyjąć przyjaciela pod swój dach. Blaise oraz Ginny także nie mieli miejsca, ponieważ mieli dziecko. Draco zaproponował, by Harry stał w jednym pokoju w Malfoy Manor, ale Hermiona nie chciała, by Harry mieszkał na jakiś czas w tak nieprzyjaznym domu.
  Obudził ją krzyk przyjaciela. Zerwała się z łózka, uważając na to, by nie obudzić śpiącej obok Scarlett i cichutko poszła do pokoju, w którym spał Harry. Zapaliła lampkę, stojącą obok łóżka i usiadła na jego rogu. Harry był cały roztrzęsiony, a po czole spłynęła mu kropelka potu.
- Nic... to nic takiego, Hermiono. Przepraszam. - wyjąkał, ale jego głos wszystko zdradzał. Nalała czystej wody do szklanki i podała ją przyjacielowi. Harry z wdzięcznością upił kilka łyków.
- Nie chcę sprawiać kłopotów. Nie musisz się mną zajmować, poradzę sobie.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem - oznajmiła i popatrzyła mu w oczy, z których znikały ostatki strachu. - Będę przy tobie zawsze, kiedy będziesz potrzebował pomocy.
- Dziękuję. - Harry usiadł na rogu łóżka obok niej.
- Co się stało, Harry? - spytała z troską w głosie. Wybraniec dość często był niespokojny i dręczyły go koszmary. Zacisnął mocno szczękę i wbił wzrok w swoje dłonie.
- To... wciąż to samo, Hermiono. Śni mi się, że..., że was zabijam. Was wszystkich... Dlatego nie chcę waszej obecności.
Przerwał na chwilę, po czym kontynuował.
- Budzę się z żądzą mordu, dopiero po chwili przypominam sobie, kim jestem. Boję się... tak bardzo się boję, że kiedyś się nie otrząsnę i zabiję cię, kiedy wpadniesz do pokoju. - zakończył, a dłonie drżały mu jak liście na wietrze. Gryfonka wiedziała, że nie łatwo mu było przyznać się do czegoś takiego.
  Ujęła go za ręce, by się uspokoił. Poskutkowało, ale jego oddech wciąż był nieregularny i bardzo szybki. Gęste, brązowe włosy opadły jej na ramiona, kiedy się do niego przytuliła.
- Nie chcę być taki jak On... - wyszeptał, a Hermiona wiedziała, że mówi o Voldemorcie. Jeszcze mocniej go uścisnęła. Objął ją jedną ręką.
- Harry, jesteś dobrym człowiekiem. I nigdy nie będziesz taki jak on... - zaczęła.
- Jednak każdej nocy budzę się i nie jestem sobą. Kiedyś mogę nie otrząsnąć się z tego, a wtedy...
- Spokojnie - przerwała mu delikatnie. Odsunęła się trochę od niego i spojrzała w te ciepłe, zielone oczy, teraz tak bardzo zagubione. - Pokonałeś Voldemorta dzięki miłości, Harry. I to cię od niego różni. Nie byłbyś w stanie skrzywdzić mnie, Rona ani kogokolwiek innego.
- Jednak tam, w Nurmengardzie, był taki moment, że chciałem zadać Melodii ostateczny cios. Chciałem ją zabić... obserwować jak traci życie.
Hermiona poczuła, że jego ciało ponownie całe drży. Spojrzała na zegarek. Wskazywał 1:47. Księżyc przeciskał się przez zasłonięte firanki, a pokój pogrążony był w mdłym świetle lampki. Parę dni temu nowi uczniowie zawitali do Hogwartu, by zacząć naukę, a jeszcze inni ją kontynuować.
- Wtedy nie byłeś sobą...
- Kiedy się budzę, też nie jestem sobą.
- Jednak zawsze to przezwyciężasz... - dokończyła za niego. - Z czasem to przejdzie, Harry.
Czarnowłosy chłopak ułożył się ponownie w wygodnym łóżku, jakby dał wiarę jej słowom, co ją trochę ucieszyło. Hermiona wiedziała, że Harry musi wrócić do rzeczywistości. Do codziennej pracy i obowiązków, a także do spotkań z przyjaciółmi. Miała właśnie zgasić światło, kiedy Wybraniec nagle spytał.
- Wiem, że to głupie... ale czy mogłabyś zostać ze mną, póki nie usnę?
- Oczywiście - uśmiechnęła się i położyła się obok niego na łóżku, które było na tyle duże, by pomieścić dwie osoby.
  Hermiona zgasiła światło i po chwili oboje z Harrym zaczęli rozmawiać o różnych sprawach, planować przyszłość i wspominać różne rzeczy z Hogwartu, które zawsze wprawiały ich w dobry nastrój, chociaż także wywoływały tęsknotę za starymi czasami, kiedy byli młodzi i przeżywali różne przygody. Nadszedł czas jednak na poukładanie sobie życia i spędzenia swoich dni w jakiś bardziej spokojny sposób.
- Hermiono..., czy ty widzisz siebie i Malfoya razem, jako szczęśliwą rodzinę? - zapytał znienacka Harry, co ją bardzo zaskoczyło. Szczerze mówiąc, to już dawno się nad tym nie zastanawiała. Owszem, chciała spędzić z Draconem resztę życia i tworzyć z nim szczęśliwą rodzinę. Te pięć lat w Ameryce przekonało ją o tym, że nie potrafiła się zakochać w innym mężczyźnie nawet po tym, jak bardzo Draco ją zranił. Wystarczyło ponowne zobaczenie go, a stare uczucie wróciło.
To była prawdziwa miłość. I była ona dobra.
- Tak, Harry. Bardzo go kocham.
- Tak samo było z Ronem... - napomknął, a Hermiona zmarszczyła brwi, lekko oburzona tą wzmianką. Nie potrafiła jednak dogadać Harry'emu. Oni prawie nigdy się nie kłócili.
- Ron... to, co do niego czułam, było czymś zupełnie innym. Przy Draconie odżyłam, kochałam i czułam się kochana. Draco nie jest ideałem, to prawda, ale on jedyny... - speszona urwała w pół zdania. Dziwnie było jej mówić o takich rzeczach komuś innemu niż Ginny. Dlatego dokończyła dosyć kulawo.
- Z nim tylko chciałabym być.
Spytała o to samo Harry'ego, który odpowiedział jej podobnie i po chwili zmroczył go sen. Ostrożnie i po cichu wyszła z pokoju, by go nie obudzić i wróciła do Scarlett, która spała bardzo głęboko. Hermiona poczuła się spragniona i zeszła na dół, by nalać sobie wody do szklanki. Owszem, mogła zrobić to za pomocą czarów, ale nie chciała, by magia uczyniła z niej totalnego lenia, którym stawali się niektórzy czarodzieje.

  Draco usłyszał, że ktoś puka do drzwi jego pokoju i natychmiast otworzył oczy. Kto śmiał go budzić o tak wczesnej porze? Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 10:30. Może i nie było wcześnie, ale on nie mógł zasnąć i wolałby spać teraz do południa.
Kolejne pukanie. Kiedy nie odpowiedział, drzwi otworzyły się i usłyszał czyjś lekki chód na panelach pokoju. Wiedział już, kto do niego przyszedł i lekko się uśmiechnął. Poczuł, jak Hermiona siada na rogu jego łóżka i mówi szeptem.
- Kotku, obudź się, ileż można spać!
Jedyną jego odpowiedzią był pomruk, a następnie zakrył głowę poduszką. Usłyszał jak Hermiona wzdycha ostentacyjnie i po chwili łóżko skrzypnęło.
  Poszła sobie - pomyślał i uśmiechnął się lekko, wiedząc, że dała mu się wyspać. Jakże bardzo się mylił.
Nagle poczuł jak ktoś ściąga z niego kołdrę i ostre, jasne światło go oślepiło, kiedy Hermiona odsłoniła ciężkie firany. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na nią z oburzeniem, na co odpowiedziała mu jedynie śmiechem.
- Nie ma dzisiaj spania do dwunastej! Spójrz tylko, jaki piękny dzień! Poza tym obiecałeś Scarlett wyjść z nią gdzieś na miasto, albo coś innego wymyśl.
- Jesteś... - próbował znaleźć odpowiednie słowo. - Największą sadystką, z jaką miałem do czynienia.
- Bredzisz - Hermiona związywała właśnie sobie przy lustrze swoje długie, brązowe włosy.
- Naprawdę - odpowiedział zmęczonym głosem i ziewnął, a następnie zamiast wstać, dalej przyglądał się jej bezowocnym próbom ułożenia włosów.
- Są za bardzo napuszone - dogryzł jej i uśmiechnął się wrednie. Spiorunowała go spojrzeniem swoich ślicznych, kakaowych oczu. - Zupełnie jak...
- ZUPEŁNIE JAK TY - odwarknęła mu, a na jej twarzy zakwitł tryumfalny uśmiech.
- Nie rozmawiam z tobą - burknął i rzucił w nią poduszką, a następnie szybko uciekł do łazienki, by się ogarnąć i ubrać.
Hermiona po kilku próbach dała sobie spokój i rozstawiła jak zwykle rozpuszczone włosy. Owszem, może i były napuszone, ale przynajmniej nie tak bardzo przylizane jak kiedyś włosy Malfoya. Usiadła na łóżku i położyła się na nim, patrząc w sufit i czekając, aż Draco wyjdzie z łazienki. Harry postanowił już wyprowadzić się do siebie i kontynuować pracę, jako auror, a Melodia wybudziła się ze snu i za parę dni była gotowa do wyjścia z Munga.
Wczoraj widziała się z Ronem i Harrym, a dzień wcześniej z Clemense i Ginny, by omówić zbliżający się ślub wili i Weasleya. Hermiona ucieszyła się na wieść o tym, że zamierzają się pobrać. Kiedy tak razem z dziewczynami dobierała rzeczy do przyjęcia, krążyło jej po głowie to, kiedy i Draco zada jej to ważne pytanie. Och, ale na co ona liczyła. Na razie nie powinna tego od niego oczekiwać. Miała już jeden pierścionek od niego, który od pięciu lat tkwił na jej palcu. Dał jej go na Walentynki. Bardzo miło wspominała tamten czas. Uśmiechnęła się. Teraz ona i Draco ponownie byli razem, a świat był uwolniony od śmierciożerców. Mieli cudowną, młodą córkę i jasną przyszłość. Raczej nic nie mogło im już przeszkodzić na ich wspólnej drodze, która rysowała się przed nią całkiem szczęśliwie.
Oczywiście Draco całkowicie musiałby pozbyć się swoich casanovskich cech.
Uśmiechnęła się na samą myśl o nich. Jakby na to nie patrzeć, to właśnie dzięki swojej pewności siebie i poczuciu humoru udało mu się ją zdobyć. Musiała w duchu przyznać, że była wielką szczęściarą. Wśród tych wszystkich dziewczyn, Draco przy niej stracił głowę. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i po raz kolejny nie wiedziała, czym mogła go oczarować. Nawet z charakteru była kujonką, która wolała zakuwać do egzaminów i sprawdzianów zamiast spędzać romantyczne chwile sam na sam na błoniach z chłopkiem.
  Oglądała z zaciekawieniem swoją figurę w lustrze, kiedy Draco wyszedł z łazienki całkowicie ubrany. Natychmiast szybko odeszła od lustra i z prędkością światła usiadła na łóżku. Miała lekko zmieszaną minę.
- Co się tam sobie przyglądałaś? - posłał jej cwaniacki uśmiech, a Hermiona rzuciła mu wyzywające spojrzenie, które wcale jej się nie udało, gdyż na jej policzkach wykwitły rumieńce zażenowania.
- Wcale się nie przyglądałam! - fuknęła i odwróciła wzrok, ponieważ jego stalowo szare tęczówki przewiercały ją na wylot. Usłyszała jak parska śmiechem i kątem oka dostrzegła, jak zapina swoją koszulę i poprawia sobie włosy.
- Spędzasz przed lustrem więcej czasu niż kobieta - zauważyła Hermiona.
Draco przemilczał tę uwagę, nadal poprawiając włosy.
- To chyba ty powinieneś być w tym związku kobietą. - dogryzła mu i uśmiechnęła się złośliwie.
- No nie! - Draco odwrócił się od lustra i ruszył w jej kierunku. Pisnęła i uciekła do drzwi, śmiejąc się jednocześnie. Dopadł ją, zarzucił na plecy, pomimo tego, że się wyrywała i położył na łóżku. Przytrzymał jej nadgarstki nad głową i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Puszczaj - mruknęła niezadowolona, że jak zwykle wygrał w takiej sytuacji.
- Ani mi się śni - odpowiedział. - Jedno proste pytanie, Hermiono...
- Jakie? - wtrąciła. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
- Czy ja wyglądam ci na kobietę?
Hermiona przyglądała mu się przez chwilę. Oczywiste było, że nie wyglądał jej na płeć damską, ale zanim zdążyła ugryźć się w język, odrzekła:
- Tak.
Zauważyła w jego oczach zdumienie, ale po chwili zmrużył powieki niezadowolony.
- Wiesz co, jak możesz - syknął.
- Urażona męska duma? - spytała, mając ochotę się z nim trochę poprzekomarzać.
- Aż dziwne, że nie powiedziałaś "damska" - zauważył, patrząc się na nią i myśląc, co by jej tu zrobić, by zetrzeć z jej buźki ten usatysfakcjonowany uśmieszek.
- Zwykła pomyłka. - oznajmiła i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
  Draco puścił jej nadgarstki i podniósł się na nogi, a następnie pozwolił jej wstać. Nie dał jej jednak odejść, tylko przyciągnął ją do siebie i przytulił. Hermiona poczuła, że coś robi za jej plecami, ale zanim zdążyła się odwrócić, Draco złożył na jej ustach długi i słodki pocałunek. Zarzuciła mu ręce na szyję i pogłębiła go. Tak dawno nie mieli sposobności ku chwili tylko i wyłącznie dla siebie. Zbyt dużo mieli na głowie, by poświęcić czas na takie pieszczoty, ale skoro teraz nadarzyła się okazja, to czemu miałaby z niej nie skorzystać?
Nagle poczuła, że jej stanik osuwa się. Odskoczyła od Dracona jak oparzona i obrzuciła go zabójczym spojrzeniem. Co za przebiegły typ!
- Nie powiesz mi teraz kochanie, że nie jestem mężczyzną. Kobieta nie odwróciłaby twojej uwagi na tyle, by ci rozpiąć stanik. - posłał jej oczko i swój typowy, szelmowski uśmiech, któremu tyle razy nie mogła się oprzeć.
- Nigdy więcej ci na to nie pozwolę. - powiedziała i wsunęła dłonie pod bluzkę, by zapiąć stanik najlepiej jak się da.
- Doprawdy? Ja natomiast myślę, że bardzo szybko dojdzie do ponownej takiej sytuacji.
- A to niby dlaczego? - posłała mu wyzywające spojrzenie, a jej włosy jeszcze bardziej się napuszyły.
- Chociażby dlatego, że codziennie pragniesz mnie jeszcze bardziej - powiedział pewnym siebie głosem i przeczesał i tak już potargane włosy palcami. Przewróciła oczami.
- Marzenia - oznajmiła.
- No tak, twoje - dodał.
- Chciałbyś - uśmiechnęła się.
- Nie, skarbie, to ty byś chciała. - Draco podszedł do niej i ponownie ją pocałował. Roześmiała się.
- Głupi jesteś! - odrzekła rozbawiona i złożyła na jego ustach krótki, lecz czuły pocałunek. - Jednak bardzo, ale to bardzo cię kocham, i sama czasami zastanawiam się jak to jest możliwe. - w jej głosie usłyszał pewne rozbawienie i zaskoczenie.
- To proste. Tylko Draco Malfoy potrafi rozkochać w sobie kobietę tak, by szalała za nim przez tyle lat.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, westchnęła i powiedziała.
- Niech ci będzie. A teraz chodźmy. Scarlett na nas czeka.

Draco przechadzał się ze swoją rodziną po tętniącym życiem wesołym miasteczku. Słońce już chyliło się ku zachodowi, a on nie mógł oprzeć się cudownemu uczuciu, jakim było posiadanie tak cudownych kobiet. Był naprawdę dumny ze swojej córki, która przejawiała już pierwsze cechy geniuszu Hermiony i jego cięty język. Mógł z ręką na sercu powiedzieć, że kiedy będzie troszkę starsza, to mogłaby zostać drugą, ale lepszą Ritą Skeeter.
Spojrzał na Hermionę, która pochyliła się, by dać córce różową, ogromną watę cukrową. Spojrzała na niego swoimi cudownymi, czekoladowymi oczami, w których dostrzegł tyle miłości i szczęścia, że stał się jeszcze bardziej szczęśliwy. Zastanawiał się, jak kiedyś mógł być tak oschłym i pozbawionym uczuć człowiekiem. Teraz, ten wredny i szarmancki Malfoy był tylko małą częścią jego. Zmieniła go. Oczywiście nie do końca, ale czuł się o wiele lepszym człowiekiem. Nauczyła go kochać i cieszyć się życiem. Nauczyła go postrzegać świat w wielu kolorach.
Był jej za to dozgonnie wdzięczny.
Podeszła do niego i stanęła na palcach, by go pocałować. Hermiona nawet nie zdawała sobie sprawy z myśli Dracona. Wygładziła swoją białą sukienkę w czarne kropki i poprawiła gęste loki. Spędzili razem z Draconem i Scarlett naprawdę cudowny dzień.
- Kiedy się do nas wprowadzisz? - zagadnęła Scarlett, ciągnąc lekko blondyna za rękę, by zwrócić jego uwagę na siebie. Malfoy spojrzał na Hermionę tajemniczo, ale po chwili odpowiedział.
- Mam nadzieję, że najwcześniej jak tylko się da.
- Bardzo bym się ucieszyła, tato. Już nie mogę się doczekać! - to powiedziawszy mała złotowłosa dziewczynka popędziła do stoiska z pluszakami. - Skoro już mówię do ciebie "tato", to może kupisz mi tego misia? No wiesz, taki już obowiązek tatusia! - Scarlett zaświergotała i spojrzała błagalnie na Malfoya swoimi wielkimi oczyskami.
Hermiona mimowolnie zaśmiała się na widok miny Malfoya.
- Charakterek ma po tobie, więc nie powinny cię dziwić jej niektóre wypowiedzi.
- I tak jest lepsza ode mnie - oznajmił dumny ze swojej córki.
- W takim razie kup jej tego miśka, tatusiu - powiedziała Hermiona z uśmieszkiem i pocałowała Malfoya w policzek.

  Hermiona ucałowała Scarlett na dobranoc i podała jej misia, którego dzisiaj kupił jej Malfoy w wesołym miasteczku. Jej rodzice jak zwykle siedzieli o tej porze w salonie i oglądali telewizję, dyskutując i popijając herbatę z mlekiem w jednym z drogich zestawów do herbaty mamy, który przywieźli z Australii.
- Mamo? - usłyszała zaspany głosik swojej córeczki.
- Coś się stało, kochanie? - podeszła z powrotem do jej łóżeczka.
- Bardzo was kocham i chciałabym, byście byli razem z tatą.
- Ależ Scarlett, przecież jesteśmy z Draconem razem - odpowiedziała Hermiona, uśmiechając się lekko do córki, która zdawała się być nieprzekonana.
- Dlaczego więc mieszkamy oddzielnie?
Hermiona zagryzła wargę i po chwili odpowiedziała.
- Już niedługo postaramy się wszyscy mieszkać w jednym domu, Scarlett.
- Obiecujesz? - złotowłosa nie dała się przekonać. Hermiona pocałowała ją z powrotem w policzek.
- Śpij już, kochanie. Jutro czeka nas kolejny, cudowny dzień.
- Masz wolne w pracy?
- Zgadza się. I mam zamiar spędzić cały dzień z tobą. - oznajmiła. - Dobranoc. - powiedziawszy to zgasiła lampkę obok łóżka Scarlett.
- Dobranoc, mamo - mruknęła sennym głosem jej córka i Hermiona cicho wyszła z pokoju, zostawiając uchylone drzwi, by wąski strumień światła mógł wpadać do pokoju Scarlett.
  Weszła do swojego pokoju i już miała się zacząć przebierać w piżamę, kiedy znalazła list zaadresowany do niej na szafce nocnej. Rozpoznała w nim mało czytelne, ale w jakiś sposób eleganckie pismo Malfoya i rozwinęła pergamin.

Kochana, uparta, wredna Szczoteczko!
Przyjdź do mnie dzisiaj wieczorem, gdy tylko Scarlett zaśnie. Nie wysyłaj mi tych irytujących listów z pytaniami, bo i tak ci na nie nie odpowiem.
Mam nadzieję, że nie jesteś jeszcze zbytnio zmęczona?
Cóż, i tak mało mnie to obchodzi. Gdy tylko do mnie przyjdziesz, dostaniesz sporą dawkę eliksiru pobudzającego, ale pewnie sam mój boski widok cię wyrwie ze snu.
Czekam w Malfoy Manor
Ubierz się elegancko
Zawsze idealny
Draco

Hermiona parsknęła śmiechem i wywróciła oczyma. "Cóż, i tak mało mnie to obchodzi." - był naprawdę przeuroczy. Wręcz za bardzo szczery, ale kochała go za ten jego sarkazm i lekką uszczypliwość. Zastanawiała się, co też takiego się stało, że ma przyjść do niego o tej porze i najchętniej jak na złość wysłałaby mu list z pytaniami, ale nie mogła tak długo czekać na sowę, która dostarczyłaby jej list i przyniosła nowy.
Podeszła więc do lustra. Draco kazał jej się elegancko ubrać. Ale po co? Nie miała nawet już głowy do zgadywanek, bo mogło to być wszystko. Machnęła różdżką, by uczynić swoje włosy bardziej lśniące i mniej puszyste, a następnie spięła je w wytwornego, ale luźnego koczka i powpinała w niego perełki, by bardziej się trzymał. Wyszukała w swojej szafie sukienkę o kolorze bladego różu. Odsłaniała ona ramiona, szyję i dekolt. Góra była wysadzana perełkami, a dół był rozkloszowany. W talii przepasana była skromną kokardką. Pomalowała sobie rzęsy tuszem i lekko wydłużyła. Usta pomalowała jedynie lekkim błyszczykiem.
  Nie zwlekając dłużej zeszła na dół i powiadomiła swoich rodziców o wyjściu z domu.
- Spotykasz się z chłopakiem, czy Ginny?
- Z Malfoyem... - odpowiedziała powoli z ostrożnością.
- To dobrze, że z nim, bo innego faceta po prostu nie zaakceptuję - usłyszała ulgę w głosie Jean Granger.
- Mamo! - syknęła Hermiona, ale uśmiechnęła się jednocześnie. Jej matka tak się uparła przy Malfoyu, że żaden inny zięć nie wchodził w drogę.
Wyszła za próg drzwi i teleportowała się z cichym pyknięciem, znikając w otchłani nocy.


  Hermiona zapukała do drzwi Malfoya, które natychmiast się otworzyły.
- Tyle razy ci mówiłem, byś nie pukała, tylko od razu wchodzi... - zawiesił na chwilę głos. Patrzył na nią z lekko otwartą buzią i dopiero po chwili się otrząsnął. - Cudownie wyglądasz - powiedział. Hermiona zlustrowała go od stóp do głów. Miał na głowie artystyczny nieład, a na ciele szykowny garnitur, pewnie najlepszy, jaki był w jego szafie, chociaż nie zdziwiłaby się, gdyby był nowy.
- Wybieramy się gdzieś? - spytała się, zanim jeszcze zdążył ponownie zabrać głos.
- Oczywiście, że tak. Jesteś śpiąca? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Ani trochę! - odpowiedziała żywo.
- Wiedziałem, że mój widok cię rozbudzi - mrugnął do niej łobuzersko i pocałował w usta. - Chodź. Nie ma na co czekać.
  Ujął jej dłoń i razem teleportowali się pod na dachu jakiegoś budynku. Dopiero po chwili Hermiona zdała sobie sprawę, że znajdują się "w" restauracji, a dookoła nich rozciąga się cudowna, zapierająca dech w piersiach nocna panorama Paryża. Nie mogła w to uwierzyć. Draco wciąż ją zaskakiwał.
Podeszli do stolika, który był zarezerwowany na nazwisko Malfoy. Wolała nie wiedzieć, ile Dracona kosztowało to miejsce, ponieważ kiedy o tym myślała, automatycznie robiło jej się dziwnie nieswojo. Nie mogła się przyzwyczaić do myśli, że ten mężczyzna jest skłonny tyle na nią wydać.
  Odsunął krzesło, by mogła usiąść i po chwili sam usiadł naprzeciwko. Na szczęście noc była niezwykle ciepła, bo inaczej jej gołe ramiona nie zniosłyby temperatury panującej na takiej wysokości.
Kelner otworzył szampana, a następnie nalał do kryształowych kieliszków. Hermiona wciąż wydawała się nie wierzyć w to, co się dookoła niej dzieje. Jeszcze parę minut temu usypiała swoją córeczkę w spokojnym londyńskim domu, a teraz znajduję się na dachu z widokiem na Paryż z mężczyzną, który traktował ją jak księżniczkę, jak najcenniejszy skarb.
- Zaskoczona? - spytał Draco z uśmiechem. Jednak nie potrzebował odpowiedzi. Mina Hermiony mówiła sama za siebie.
- Ja... chyba śnię, prawda? - jej głos był lekko nieprzytomny, kiedy wpatrywała się w niebo pełne gwiazd.
- Tak się składa, że to się dzieje naprawdę - niski głos Dracona sprawił, że wróciła do rzeczywistości, która i tak wyglądała jak senne marzenie.
- Draco... jesteś... - nie mogła dopasować odpowiedniego słowa.
- Cudowny? Wiem to od dawna - oznajmił uśmiechając się szelmowsko. - Czuję się jednak oburzony, wiesz może, dlaczego?
Hermiona pokiwała głową na znak, że nie ma pojęcia.
- Ponieważ jest tutaj ktoś, kto przyćmił moją urodę i czarującą osobowość.
- Słucham? - Hermiona rozejrzała się po otaczającym ich małym tłumie. Przy jednym stoliku siedział nie kto inny jak sama Celestyna Warbeck z jakimś mężczyzną, popijając wino i śmiejąc się w najlepsze.
- Cóż, ona jest gwiazdą, nic dziwnego, że większość oczu jest wlepione w nią, a nie w ciebie - oznajmiła Hermiona, nie mogąc się napatrzeć na sławną czarownicę.
- Ma takie cudowne, kręcone włosy... jej głosu mógłbym słuchać całymi dniami...
- Och tak, pani Weasley też... - Hermiona wtrąciła, wciąż przyglądając się Celestynie.
- Jej oczy mają taki ciepły kolor. Są brązowe z takimi złotymi refleksami, jakby to były zatopione bursztyny. - kontynuował dalej Draco.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- I rzeczywiście, jest gwiazdą. Najjaśniejszą i najcudowniejszą. I jedyną, jaką miałem okazję złapać.
- O czym ty mówisz? - spytała, patrząc na niego dziwnie. Jakoś dziwnie jej było słuchać Dracona Malfoya mówiącego tak o piosenkarce.
- O pewnej, niedomyślnej Gryfonce - burknął, widząc, że się nie domyśliła od razu. Hermiona przeanalizowała jego słowa i uśmiechnęła się skromnie. Jej policzki pokraśniały z zawstydzenia.
- Och, proszę cię. Nie gadaj takich rzeczy, to krępujące... - wyszeptała i upiła trochę szampana z kieliszka. Draco złapał ją za rękę, która bawiła się ozdobą stołową.
- Zbyt bardzo cię kocham, by nie mówić o tobie takich rzeczy.
- Już wolę jak nazywasz mnie Wredną Szczotką - oznajmiła i uśmiechnęła się delikatnie.
  Zjedli kolację i wypili parę kieliszków szampana. W końcu wstali od stołu i wyszli na paryskie ulice. Draco zaprowadził ją na most, z którego miała doskonały widok na Wieżę Eiffla. Coś jej ten widok mówił... Nie mogła tylko przypomnieć sobie, co takiego...
- Ciekawe, czy w tej rzece nadal jest gdzieś twój pantofelek.
- Słucham? - zdziwiła się.
- Nie pamiętasz już naszego wspólnego Sylwestra, który miał miejsce pięć lat temu?
- Oczywiście, że pamiętam! - zawołała Hermiona, a na jej twarzy rozkwitł radosny uśmiech. Tutaj spędziła jedną z najlepszych nocy w swoim życiu.
  Dźwięk paryskiej muzyki niósł się wiatrem, a ona przypomniała sobie jej tańce na ulicy, mnóstwo butelek wina i rozmowy z Draconem oraz ich słodkie, młodzieńcze pocałunki, które smakowały wtedy tak grzesznie.
Usiedli na grubym murze, tak jak tamtej pamiętnej nocy. Draco po chwili wziął ją na kolana i pocałował.
- Nie mogę się na ciebie napatrzeć.
Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Przynajmniej przyćmię ci widok tych wszystkich kobiet, które kręcą się po tym mieście. - zażartowała.
- Już dawno przyćmiłaś mi widok na wszystkie inne kobiety na tym świecie - w jego głosie usłyszała powagę. Wiedziała, że mówi szczerze i bardzo ją to wzruszyło. Czuła się teraz trochę jak nastolatka. Ale to dobrze. Czasami dobrze wrócić do takiej nastoletniej miłości i beztroskich chwil.
  Całowali się i z Draconem, obejmując się i od czasu do czasu przerywając pocałunki po to, by porozmawiać. Nagle Draco wstał, a Hermiona poszła w jego ślady.
- Gdzie idziemy? - spytała, ponieważ nie poszedł za nią. Odwróciła się w jego stronę.
Merlinie, był taki przystojny. Uwielbiała, gdy patrzył na nią tymi swoimi pięknymi oczami z tym szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
- Nigdzie się nie wybieramy...
- Jak to? - zdziwiła się. - C-co?
  Draco uklęknął przed nią i wyciągnął z kieszeni czarne, małe pudełeczko. Poczuła, jak nogi się pod nią uginają.
- O nie! Nie, nie, nie! Och, Merlinie! - zakryła usta dłońmi i patrzyła z niedowierzaniem na uśmiechniętego ukochanego, który otworzył przed nią pudełko, gdzie znajdował się rzeźbiony, przepiękny pierścionek, wysadzany lśniącymi różnymi odcieniami klejnotami.
- Hermiono, zechcesz zostać moją przyszłą żoną?
Hermiona odkryła usta, a z jej oczu zaczęły spływać łzy szczęścia. Uśmiechnęła się.
- Tak, Draco.
  Ślizgon podniósł się, a Hermiona zarzuciła mu się na szyję, by po chwili połączyć ze sobą swoje usta z jego i dać się ponieść cudownemu, namiętnemu i jednocześnie czułemu pocałunkowi.
Była teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie.

  Obudziła się w łóżku Dracona wśród aksamitnie miękkiej pościeli. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszej nocy. Ponownie przypomniała sobie te wszystkie pieszczoty, którymi obdarowywał jej ciało, gdy tylko teleportowali się z powrotem do Malfoy Manor.
Uwielbiała czuć jego ciało tuż przy swoim.
Opiewała w elektryczność ciała, tysiące dreszczy, które przez nią przechodziły.
Nigdy nie mówił do niej tak cudownie jak tej nocy... Mogłaby słuchać jego ochrypniętego głosu całymi dniami i nocami. Zdawało się, jakby nigdy nikogo ani niczego tak bardzo nie pragnął jak jej w tamtej chwili.
Kochała jego zapach, uwielbiała sposób, w jaki ją całował.
Nie robili tego od pięciu lat i to zbliżenie było jak prawie nowe doświadczenie. Pełne miłości, namiętności i w jakiś sposób niewinne i zarazem grzeszne. Znów czuła ten słodki smak swojego pierwszego razu z Draconem.
Przeciągnęła się i przetarła oczy. Poczuła się trochę zawiedziona, że Dracona nie było przy niej podczas jej pobudki, ale szybko odgoniła to uczucie. Wstała z łóżka kompletnie naga i pozbierała swoje ciuchy i bieliznę porozwalaną po całym pokoju. Weszła do łazienki i wzięła poranną toaletę. Jej kok rozpadł się doszczętnie, więc rozpuściła włosy.
Zeszła na dół, gdzie usłyszała Dracona. Drzwi prowadzące na balkon były otwarte. Wyszła na zewnątrz, gdzie znowu czekała ją przemiła niespodzianka. Na stole ogrodowym było przygotowane śniadanie z - o dziwo! - naleśnikami i kawą roboty Malfoya! Nie mogła w to uwierzyć, że jej mężczyzna wysilił się na tyle, by samemu zrobić śniadanie.
Poczuła łzy radości, ale szybko je odgoniła i przywołała na twarz uśmiech.
- Proszę, proszę! Któż to się obudził?
Odwróciła się i spojrzała prosto w oczy wysokiego blondyna. Trzymał w ręce świeże kwiaty, które wręczył jej, składając jednocześnie na jej ustach pocałunek.
- Tak bardzo cię kocham - wyszeptała.
- Ja ciebie także, moja wspaniała narzeczono - uśmiechnął się do niej, a serce zabiło jej mocniej.
- Proszę cię, nigdy nie pozwól mi odejść ani sam mnie nie opuszczaj.
- Nie pozwolę. Już nigdy.
Wtuliła się w jego silne ramiona, czując się bezpieczniej niż kiedykolwiek wcześniej.

~~~~~~~~~~~~~~
Ostatni rozdział na tym blogu jest już zakończony c; Epilog pojawi się najprawdopodobniej w weekend lub na tygodniu. Nie będzie on zbyt długi, ponieważ ta notka wyszła mi na ponad 9 stron, więc tak jakby obydwa te rozdziały będą się uzupełniać :)
Co do kolejnego bloga, to muszę się zastanowić, czy mam go pisać. Trzecia klasa gimnazjum zapowiada się naprawdę ciężko, a ja chcę zdobyć jak najlepsze oceny, by dostać się do wybranego liceum. Poza tym zamierzam postarać się napisać jakieś dobre opowiadanie do wydawnictwa, by ruszyć swoją małą karierę pisarską. Mam nadzieję, że mi się uda. 
Jeśli uznam, że mam zamiar pisać trzeciego bloga, to Was o tym tutaj powiadomię c; 
Sheireen ♥