Hermiona wyszła z pomieszczenia, nie
omieszkując się jednocześnie, by mocno trzasnąć drzwiami. Miała tego
wszystkiego najzwyczajniej w świecie dosyć. Przez tyle lat ciągle to samo.
Musisz za mnie wyjść.
Chrzaniła
takie coś! Kim ona była dla Andrew, by spełniać jego wszelkie zachcianki?!
Wystarczy, nie ma zamiaru tego wszystkiego dłużej znosić. Odchodzi stąd jak
najdalej od narzeczonego. Oczywiście nie na zawsze. Chciałaby mu po prostu
uświadomić, że ona nie jest kimś, kogo można zmuszać do ślubu. Ona go przecież
nie zostawi, w końcu kochała go na swój sposób. Kiedyś był cudownym mężczyzną,
a wszystko zaczęło się od tego, że zaczął pracować po nocach i olewać swoją
rodzinę. Następnie to jego groźne zachowanie… Zmarszczyła brwi i przygryzła
delikatnie wargę. On nigdy się tak nie zachowywał. Co więc było powodem jego
nagłej zmiany? Czy naprawdę myśli, że jedynie ślubem zdoła ją przytrzymać przy
sobie?
Prychnęła
i szybkim krokiem podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej wielki kufer, którego
używała jeszcze do przechowywania książek i ubrań, gdy jechała do Hogwartu.
Machnęła różdżką i wszystkie jej ciuchy gwałtownie się skurczyły, przypominając
ubranka dla lalek. Zgarnęła je jednym zamachem do kufra i zabrała z pokoju
wszystkie swoje rzeczy. Z niebywałą gwałtownością zamknęła wieko kufra i schowała
go do szafy. Nie odejdzie teraz, w nocy. Zniknie z życia Andrew, kiedy go nie
będzie, zostawiając zaledwie krótki list z wyjaśnieniami. Jutro szybko spakuje
Scarlett i przeniosą się…
No
właśnie, gdzie?
Ginny na pewno by ją przyjęła, ale w
końcu jej przyjaciółka aktualnie spała w apartamencie Malfoya razem z mężem i
córką. Nie miała pojęcia, na jak długo, ale jutro to wszystko ustali. Nawet
jeśli nie będzie mogła się zatrzymać u ojca jej dziecka, to ma wystarczająco
dużo własnych pieniędzy, by zakupić całkiem porządny domek na przedmieściach.
Miała nadzieję, że Scarlett zrozumie jej nagłą decyzję. Westchnęła. Jej
złotowłosa córka była niezwykle mądra i inteligentna jak na swój młody wiek.
Bardzo się bała, że przez swoje nierozsądne zachowanie i błędy, które popełniła
w życiu, Scarlett nie dorośnie zbyt szybko. Chciała, by jej córka jak najdłużej
trwała w okresie dzieciństwa. Tak jak ona. Hermiona musiała przyznać, że miała
cudowne dzieciństwo. Jej rodzice już o to zadbali. Znacznie posmutniała, kiedy
zdała sobie sprawę, jaką musi być złą matką.
Obiecała
sobie, że to się zmieni. Będzie spędzać od teraz więcej czasu ze Scarlett.
Przerywa to głupie śpiewanie. Ma dużo pieniędzy i zdoła utrzymać siebie i
dziecko, a może i w najbliższym czasie znajdzie sobie jakąś dobrą pracę na jej
poziomie w Ministerstwie Magii. Będzie trudno, owszem, ale miała dość swojego
życia, które przytłaczało ją od kilku lat. Zamierzała spalić za sobą wszelkie
mosty i nie wracać już do tego, co było.
A
jeśli chodzi o jej narzeczonego, to mają szansę utrzymać ten związek tylko
wtedy, kiedy on przestanie się tak w końcu zachowywać.
Upadła zmęczona na łóżko, przebrana
już w piżamę i przykryła się cienką kołdrą, a w jej głowie kłębiło się tysiące
myśli. Czy dobrze zrobi uciekając? Czy nie popełni kolejnego błędu? Strasznie
się bała, i właśnie to ją najbardziej dołowało. Była dzielną, nieustraszoną
Gryfonką, która nie bała się wyzwań. Wiedziała, że gryfoński charakter wciąż w
niej jest, tylko został pogrzebany na wiele, wiele lat. Zamierzała go teraz
uwolnić i znów być sobą.
Zgrzyt otwierających się drzwi
przywrócił ją do rzeczywistości. Andrew nie odezwał się do niej ani słowem, ale
kiedy dziesięć minut później już obok niej leżał, przybliżył się, by ją pocałować.
Hermiona skrzywiła się i delikatnie go od siebie odepchnęła, dając tym samym
znak, że nie ma ochoty na żaden bliski kontakt z nim. Andrew dał za wygraną i
położył się obok niej. Oboje wpatrywali się w sufit w milczeniu. Hermionie
mocniej biło serce. Jutro miała odejść od narzeczonego… Miała go zostawić i dać
czas oraz szansę na zmienienie się. Jednak była na to jak najbardziej gotowa.
Nie zastanawiając się dłużej, odwróciła się plecami do czarnowłosego mężczyzny
i poddała się słodkiej krainie snu.
Brązowowłosa kobieta kucnęła
naprzeciwko swojej córki i złapała ją za rączkę.
-
Kochanie, musimy się stąd wyprowadzić – powiedziała Hermiona, a Scarlett
przyglądała się uważnie szarymi oczami twarzy rodzicielki.
- Nie
rozumiem, dlaczego? Andrew już nas nie chce? – spytała dziewczynka, a Hermiona
mocniej ścisnęła jej rączkę.
-
Niedokładnie, ale myślę, że najlepiej dla nas wszystkich będzie jak na razie
zamieszkamy same.
Ku
niezmiernemu zdziwieniu na twarzy córki pojawił się wredny uśmieszek. Oczy błysnęły
jej złośliwie, a Hermiona musiała przyznać, że to była typowa mina Malfoya,
kiedy udało mu się dokonać czegoś złośliwego wobec kogoś, kogo nie lubił. Cóż,
była tym wstrząśnięta, jak Scarlett czasami bywała podobna do ojca.
-
Świetnie, to kiedy się wyprowadzamy? – na jej rumianej twarzyczce wciąż kwitł
złośliwy uśmieszek, a Hermiona niedowierzała jej słowom. Scarlett naprawdę
chciała się od razu wyprowadzić? Bez zbędnych pytań? Ona chyba naprawdę niezbyt
lubiła swojego ojczyma… Powinna to wziąć pod uwagę, kiedy będzie chciała wrócić
do Andrew. W końcu chciała też, by jej córka polubiła mężczyznę, z którym
będzie.
- Już
dzisiaj, skarbie – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, a ta aż podskoczyła ze
szczęścia.
-
Wyprowadzimy się do Dracona? – spytała z nadzieją w oczach, a Hermionę aż
zamurowało. Odchrząknęła.
-
Chciałabyś z nim mieszkać w jednym domu?
-
Byłoby super! Draco jest fajny i pozwala mi robić wszystko to, co Andrew mi
zabrania! – dziewczynka wydawała się być tym bardzo podekscytowana.
-
Większość z tych rzeczy po prostu nie przystoi robić takiej pannie jak ty –
odpowiedziała Hermiona, ale jej humor się znacznie polepszył. To tak, zawsze,
kiedy Malfoy był z córką robił z nią wiele rzeczy, o których ona by nie
pomyślała, a na które Andrew patrzył krytycznym okiem.
Scarlett
wywróciła oczyma, udając znudzoną.
-
Mówisz zupełnie jak on, nie chcę być jakąś księżniczką, tylko wojowniczką! – w
jej oczach zapłonęły odważne iskry. – Chciałabym być odważna i walczyć!
Hermiona
roześmiała się. Przypomniało jej się, jak ona w dzieciństwie bardzo często
bawiła się z drewnianym mieczykiem, latając po całym osiedlu i zawsze
przychodziła do domu uwalona błotem. Najwidoczniej Scarlett łaknęła przygód tak
samo jak jej matka. Była z niej dumna.
-
Dawaj łapcię – uśmiechnęła się do córki, a ta z zadowoleniem ujęła jej dłoń. –
Trzymaj się mnie mocno, bo będziemy się teleportować, dobrze?
-
Tele… co? – złotowłosa zrobiła wielkie oczy.
-
Wszystko ci wyjaśnię, kiedy już będziemy u cioci Ginny, Blaisea i… Dracona –
odpowiedziała i po chwili teleportowały się z cichym pyknięciem prosto pod
drzwi apartamentu pewnego Ślizgona.
- To było… ekstra! – powiedziała
rozentuzjazmowana Scarlett. – Możemy jeszcze raz?!
-
Może później – odpowiedziała Hermiona i zapukała delikatnie do drzwi. Parę
sekund później stanął w nich Draco w samych spodniach od piżamy. Hermiona
zmieszała się… przecież dochodziła jedenasta, a Malfoy wyglądał jakby przed
chwilą wstał z łóżka.
-
Czego? – spytał nieuprzejmie, ale po chwili dostrzegł, kto stoi w drzwiach, a
na jego twarzy zagościło zdziwienie. – H - Hermiona? Scarlett? Co wy tutaj…
-
Hej, Draco – wtrąciła się złotowłosa i bez zbędnych słów wpadła do środka bez
zaproszenia. Hermiona syknęła za nią.
-
Scarlett! Tak nie wypada, to nie jest twój dom! – zawołała za nią, ale Draco
uśmiechnął się szelmowsko.
- Daj
spokój, zachowuje się jak ja – machnął lekceważąco ręką. Hermiona spojrzała na
niego gniewnie.
- No
i właśnie o to się rozchodzi – odpowiedziała szatynka. – Ty też zachowywałeś
się tak, jakby cały Hogwart należał do ciebie – prychnęła, a Draco uśmiechał
się nad jej potokiem słów. Za wszelką cenę nie chciała najwidoczniej, by
zaległa między nimi niezręczna cisza.
-
Wchodź do środka – przerwał jej i przeczesał swoje nieułożone włosy.
-
Emm… Dziękuję – mruknęła i weszła do luksusowego apartamentu, a Draco zamknął
za nią drzwi. Zaprowadził ją do salonu. W mieszkaniu panowała niezwykła cisza.
Gdzie byli wszyscy? Hermiona lekko zestresowana przygładziła zagięty róg
sukienki. Draco usiadł na narożniku obok kobiety.
-
Kawy? – spytał.
-
Och, jaki ty gościnny – odpowiedziała sarkastycznie Hermiona, ale szybko się
opanowała. – Przepraszam… Jestem lekko podenerwowana. – odpowiedziała zgodnie z
prawdą, a Draco pokiwał delikatnie głową na znak, że rozumie.
-
Mów, o co chodzi – odpowiedział, a jego spojrzenie przewiercało ją na wylot.
Poczuła jak robi jej się gorąco, a policzki rumienią się natychmiastowo.
Musiała go o to poprosić. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki jej się nie uda.
Zbierała w sobie siły, aż w końcu jakoś się wysłowiła.
- Czy
ja i Scarlett mogłybyśmy… - słowa zastygły jej w gardle, ale szybko dokończyła
na jednym wydechu. – Czy mogłybyśmy zamieszkać u ciebie na krótki czas, dopóki
nie znajdę sobie mieszkania?
Draco wydawał się być zaskoczony tą
prośbą. Uniósł brew i spojrzał na nią. Na jego wargach błąkał się lekki
uśmiech, którego Hermiona nie zauważyła. Malfoy specjalnie milczał, by
przytrzymać ją w niepewności. Może to było podłe z jego strony, bo Granger się
stresowała, ale uwielbiał przyglądać się jej delikatnym rumieńcom na
policzkach, kiedy była w takim stanie. Zawsze wtedy specyficznie przygryzała
wargę, a oczy utkwione miała w podłogę.
-
Postaram się, by trwało to najkrócej jak to tylko możliwe. – wypaliła, nie
mogąc znieść tej długiej ciszy. - Rozumiem, że masz własne życie, jesteś w
Hollywood, gdzie jest pełno ładnych kobiet i pewnie z nimi chciałbyś zamieszkać
choćby na jedną noc… oczywiście, rozumiem to, jak nie chcesz, to jakoś sobie
dam radę – zaczerwieniła się jeszcze mocniej. Po co ona palnęła tą wzmiankę o
kobietach na jedną noc?! Przecież on był żonaty! Och, dlaczego nie pomyślała?!
Nagle usłyszała jak Draco parska
śmiechem i spojrzała na niego oburzona. No tak, mogła się domyślić, że specjalnie
tak długo milczał, by ją jeszcze bardziej zestresować. Wredny Ślizgon…
-
Rozgość się, Granger – odpowiedział i wstał z kanapy, a Hermiona zrobiła
wielkie oczy, nie wierząc w to, co usłyszała.
-
Naprawdę? – szepnęła.
- Nie
rób takiej głupiej miny, bo nie wyglądasz jak panna Mądrala z Hogwartu, która
zawsze mnie denerwowała zarozumialstwem – mrugnął do niej. W tym samym momencie
do salonu wpadła Scarlett z naburmuszoną miną.
-
Gdzie jest Agnes? – spytała patrząc na Malfoya tak, jakby oczekiwała wyjaśnień.
-
Ginny, Blaise i Agnes wyszli niecałą godzinę temu na miasto – odpowiedział. –
Jak się masz, Scarlett?
-
Świetnie – odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko. – Draco?
-
Chyba cię nie słyszę – odpowiedział blondyn, specjalnie drocząc się z córką.
Zrobiła wściekłą minę.
-
Słyszysz, nie kłam – burknęła.
- Ale
co mówiłaś? – Draco udawał, że nie dosłyszy. Scarlett zacisnęła ręce w piąstki.
-
Masz mnie natychmiast wysłuchać! – krzyknęła, a Hermiona aż drgnęła.
Natychmiast wstała z kanapy, by podejść do córki i ją upomnieć.
-
Pyskatą buźkę ma po tobie – zażartował Malfoy, a Hermiona zgromiła go wzrokiem,
by się uciszył.
-
Scarlett, ja na chwilę wychodzę, dobrze? – poinformowała córkę, która wciąż
patrzyła się morderczym wzrokiem na Malfoya. – Zostajemy u Dracona na noc, a ja
idę do domu po nasze rzeczy.
-
Dobra. – mruknęła Scarlett. – Mam z nim zostać?
Hermiona
uśmiechnęła się i popatrzyła na Dracona, który z nieodgadniętym wyrazem twarzy
przyglądał się im, opierając o ścianę.
-
Tak, kochanie. Przypilnuj go, bo jest bardziej dziecinny niż ty – pocałowała
córkę w policzek i z usatysfakcjonowanym uśmieszkiem spojrzała na Malfoya.
- Ja
idę tylko po nasze walizki i wracam – odrzekła i poprawiła swoje długie,
kręcone włosy.
-
Może poczekamy, aż Blaise z dziewczynami wrócą, a ja pójdę ci pomóc z
walizkami? – zaproponował, a Hermiona jak zauroczona wpatrywała się w jego
niezwykłe, szare oczy.
-
Nie, poradzę sobie, dziękuję – odpowiedziała i, zerkając na niego ostatni raz,
teleportowała się prosto do willi, którą zamierzała opuścić.
Hermiona spakowała już ostatnie
rzeczy swojej córki do kufra, kiedy usłyszała czyjeś kroki na schodach. Zrobiła
wielkie oczy, a jej ręka zacisnęła się na różdżce. Przecież nieprawdopodobne
jest to, żeby Andrew wrócił już z pracy. Możliwe, że czegoś zapomniał, ale to
przecież niemożliwe. Wróciłby po ponad godzinie? Kroki były coraz głośniejsze,
a serce Hermiony zdawało się je powoli zagłuszać.
Nagle
drzwi od pokoju Scarlett otworzyły się i – ku niezwykłemu nieszczęściu Hermiony
– stanął w nich Andrew. Był w garniturze, ale jego krawat był lekko poluzowany.
W jednej ręce trzymał świeże kwiaty, a w drugiej butelkę z brandy. Podszedł do
niej chwiejnym krokiem, a Hermiona domyśliła się, że alkohol zrobił już swoje.
- No
proszę… kogo my tu mamy – odpowiedział i rzucił kwiaty na podłogę. Hermiona
wiedziała, że jest bezpieczna. Miała różdżkę, ale mimo wszystko nie wiedziała,
czego może się po nim spodziewać. Nie myślał trzeźwo.
-
Andrew? Czemu nie jesteś w pracy? – jej głos leciutko drżał. Czujnie obserwowała
jego ruchy.
-
Zwolniłem się, by zrobić ci niespodziankę, wracam do domu, a mojej narzeczonej
nie ma. Zniknęła razem z dzieckiem, a kufer z twoimi ciuchami stoi w naszej
sypialni – spojrzał na nią groźnie i cisnął butelką w kąt pokoju. Szkło rozbiło
się na dziesiątki kawałków, a złoty płyn rozlał po podłodze. Myśli Gryfonki
szalały po jej głowie jak opętane. Wiedziała, że musi mu powiedzieć prawdę.
-
Żądam wyjaśnień! – krzyknął, a Hermiona poczuła jak coś w niej pęka.
- W
takim razie je otrzymasz! Odchodzę, Andrew! Odchodzę razem z dzieckiem, by dać
ci czas na zastanowienie nad tym, co robisz! – krzyknęła i poczuła jak
waleczność Gryfonki wypełnia całe jej ciało.
- To
niby ja coś złego robię?! – warknął wyprowadzony z równowagi brunet i wbił w
nią zabójcze spojrzenie.
-
Tak! Obiecałeś się zmienić, a nic, zupełnie nic nie uległo poprawie! Nie mam
zamiaru też brać ślubu z przymusu! – wyrzuciła z siebie wszystkie żale, a
emocje nią targały. Była wściekła na niego i na to, do jakiej sytuacji doszło.
-
Odchodzisz na zawsze?! – spytał z niedowierzaniem Andrew.
Wyglądał
na tak załamanego, że Hermiona poczuła do niego żal. Powolnym krokiem podeszła
do niego i zacisnęła ręce na jego krawacie. Spojrzała mu w oczy, w których
dostrzegła tylko pustkę. Poczuła jak łzy cisną jej się do oczu. Nie chciała go
w żaden sposób zranić, chciała tylko dać mu czas na zastanowienie się nad tym,
co wyczyniał.
-
Nie, Andrew. Nie na zawsze, ponieważ wciąż cię kocham, ale musimy coś zmienić w
swoim związku, bo tak dłużej nie może być – powiedziała bardzo cicho. Myślała,
że mężczyzna już się uspokoił, ale dopiero wtedy wpadł w prawdziwy szał. Złapał
ją za ręce i odepchnął od siebie z całej siły. Hermiona z trudem utrzymała
równowagę i jednocześnie odzyskała ponownie duszę wojowniczki, którą tak dawno
temu pogrzebała w swoim sercu.
-
Kochasz mnie, tak?! – zaczął się do niej zbliżać, a Hermiona wycofywała się do
tyłu. – Gdybyś mnie kochała, to wyszłabyś za mnie! Starałabyś się dostrzec mój
problem!
Hermiona,
która dotknęła już plecami ściany, warknęła z nienawiścią.
- A
niby jak mam dostrzec twój problem, skoro widzę cię tylko przed snem?! Jak mam
go do cholery dostrzec, kiedy masz przede mną drogę pełną tajemnic?!
Andrew
złapał ją za ramiona i potrząsnął, co jeszcze bardziej doprowadziło kobietę do
szału. Nie miała zamiaru dawać się tak traktować! Nigdy więcej! Wyciągnęła
różdżkę i wycelowała nią w pierś mężczyzny.
-
Drętwota! – krzyknęła, a Andrew został odrzucony od niej z tak wielką siłą, że
uderzył się o ścianę naprzeciwko. Był mocno zamroczony, a ze skroni poleciała
strużka krwi. Hermiona szybko złapała kufer z łóżka i już miała wybiec, kiedy
Andrew złapał ją za kostkę u nogi. Wywróciła się i krzyknęła oburzona.
Próbowała się podnieść, ale Andrew złapał ją za ramię i mocno podciągnął do
góry.
- Co
to miało być?! – warknął jej prosto w twarz, kiedy Hermiona się szarpała, by
wyrwać się z jego mocnego uścisku.
-
ZOSTAW MNIE! – zawołała z rozpaczą dziewczyna.
Zgromadziła
w sobie wszystkie siły manualne, których się kiedyś nauczyła i odepchnęła od
siebie mężczyznę. Niestety ten zdołał ją przetrzymać i pociągnął za sobą.
Syknęli z bólu, kiedy upadli na ostre odłamki szkła po rozbitej butelce.
Hermiona poczuła jak ciepła krew zaczyna spływać jej po dłoni. Andrew warknął
wściekle i wytarł krew z lekko naciętego przez szkło karku. Brązowowłosa
próbowała się podnieść, ale jej narzeczony przygwoździł ją do podłogi. Poczuła
jak szkło jeszcze bardziej wbija jej się w ramię, raniąc skórę, a krew moczy
jej rękach sukienki. Łzy zaczęły jej spływać po policzku. Miała już dość tego
mężczyzny. Wiedziała, że nigdy do niego nie wróci. Kochała Andrew, a nie kogoś,
kim się stał.
-
Puść mnie, błagam – powiedziała przez łzy.
-
Należysz tylko do mnie, rozumiesz?! Wyjdź za mnie tu i teraz!
-
Nigdy nie wyjdę za takiego potwora! – wyzywała go z czystej bezsilności.
- Nie
rozumiesz, że od tego zależy moje życie?! – odrzekł Andrew, a w jego głosie
brzmiała czysta histeria. Hermiona poczuła jak jej na ślepo błądząca dłoń nagle
natrafia na kawałek szkła. Zacisnęła na nim palce i szybkim ruchem rozcięła
głęboko skórę na twarzy narzeczonego przez całą długość policzka. Wstała szybko
z posadzki. Andrew ostatnimi siłami próbował ją złapać, ale zabrał od niej
krwawiącą dłoń, którą również rozcięła.
Pochwyciła
szybko różdżkę z podłogi, którą upuściła podczas upadku i wybiegła z pokoju,
porywając w biegu walizkę i zmniejszając ją do niemożliwych rozmiarów. Wpadła
do sypialni i podziękowała Merlinowi w duchu, że już wcześniej spakowała swoje
ubrania i rzeczy. Zmniejszyła swoją walizkę i chwyciła pierwszą, lepszą
torebkę. Wrzuciła do niej dwie, małe walizeczki, przypominające pudełka od
zapałek.
- Ty
egoistyczna suko! Nie przejmujesz się moim losem! – usłyszała dobiegający z
korytarza głos narzeczonego. Nie zastanawiając się dłużej, skoncentrowała swoje
myśli na salonie Dracona i szybko się teleportowała.
Ledwo się zmaterializowała w
apartamencie Malfoya, a już upadła na kolana, wyczerpana całą tą sytuacją i
wysiłkiem. Jej rozcięta dłoń natychmiast poplamiła biały dywan leżący na
brązowych panelach.
-
Slytherinie, Hermiono, co ci się stało? – usłyszała głos Malfoya, który już po
chwili pomagał jej się podnieść na nogi. Zmęczona padła w jego ramiona, a on
położył ją na skórzanej, czarnej kanapie.
-
Cholera, ty krwawisz – syknął z lekkim przerażeniem w głosie.
Natychmiast
rozerwał jej rękaw, by zrobić sobie dostęp do ran. Nie były poważne, to
oczywiste, ale bardzo głębokie. Krew powoli z nich wypływała, kapiąc na
siedzenie. – Co się stało?
-
Andrew był w domu… - odpowiedziała zmęczona. Syknęła z bólu, kiedy Malfoy
przyłożył jej różdżkę do ran i mruczał pod nosem jakieś zaklęcia. Poczuł jak
paląca wściekłość opanowuje jego ciało. Dlaczego nie nalegał, by jednak
poczekała i poszła z nim?
- On…
on wpadł w szał, kiedy powiedziałam mu, że odchodzę – wyszeptała Hermiona, co
jakiś czas mocniej zaciskając zęby z bólu.
- Ale
skąd krew? – dopytywał się Draco. Musiał znać każdy szczegół. Jak on mógł
uważać, że Andrew to w porządku facet? To jakiś psychopata, który na dodatek
skrzywdził swoją narzeczoną.
-
Można powiedzieć, że trochę się poszarpaliśmy. Rozbił butelkę z alkoholem i tak
się złożyło, że podczas bójki trochę się pokiereszowaliśmy szkłem – mruknęła i
odetchnęła z ulgą, kiedy Malfoy skończył mruczeć zaklęcia. Teraz po rozcięciach
widniały tylko czerwone kreski.
-
Byłaś dzielna jak kiedyś – odpowiedział z dumą w głosie Draco. Patrzył z
podziwem i czułością na twarz Gryfonki, jego ukochanej, odważnej kobiety. Brązowe
loki leżały teraz w nieładzie na poduszce, którą jej podłożył pod głowę. W
czekoladowych oczach wciąż widniał strach i zagubienie.
-
Draco, boję się… boję się, co to będzie, gdy on mnie znajdzie – wyszeptała
delikatnie się podnosząc i rozpaczą doszukując się ukojenia w jego szarych
oczach.
-
Spokojnie – Draco ujął jej dłoń i delikatnie ścisnął. – Dopóki jestem przy
tobie, nie pozwolę, by coś złego ci się stało.
Hermina
przysunęła się do niego i mocno przytuliła, co go zdziwiło, ale odczuł, że ona
po prostu tego bardzo potrzebowała. Potrzebowała wsparcia i pocieszenia u
prawdziwych przyjaciół.
- Dziękuję,
że mi pomagasz. Dziękuję ci, że jesteś. Zawsze, mimo iż tyle razy cię
odtrącałam – powiedziała zmęczonym głosem, a Draco po chwili jedną ręką
odgarnął jej kasztanowe loki i wyszeptał do ucha.
-
Zawsze będę. Zabiłbym dla ciebie i oddał życie, kochanie.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Draco
zdał sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie usnęła w jego ramionach. Wziął
ją na ręce i ostrożnie zaniósł do swojej sypialni, gdzie siedziała obrażona na
niego Scarlett.
- Nie
mam zamiaru się do ciebie odzywać, bo mnie zignorowałeś – mruknęła złotowłosa,
przekonana, że jest tutaj najlepsza i każdy powinien się jej słuchać. Nie miał
jej tego za złe. On w końcu też taki był. Może Scarlett wdała się pod tym
względem w niego i nawet upomnienia Hermiony nie przynosiły rezultatu.
Dziewczynka
zobaczyła, że Draco niesie w ramionach matkę i od razu się przestała na niego
gniewać. Zerwała się z łóżka.
-
Kiedy mama wróciła? – spytała, ponieważ nie usłyszała jak przyszła.
-
Chwilę temu, ale teraz jest bardzo zmęczona, więc pozwólmy jej się wyspać i
chodźmy do kuchni. Zdaje się, że wraca Agnes, a wujek Blaise kupił spore lody –
zachęcił ją, a dziewczynka natychmiast złapała go za rękę i wyprowadziła z
sypialni. Zamknął drzwi od pokoju, by nic nie zakłóciło Hermionie snu, a
następnie poszedł powitać Ginny i Blaisea z córką, zadowolony z faktu, że
Hermiona i Scarlett będą mieszkać u niego przynajmniej przez te parę dni. Miał
szansę w końcu się wykazać i pokazać Gryfonce, że naprawdę chciałby wszystko
zmienić.
Hermiona delikatnie uchyliła
powieki, gotowa zobaczyć niebieskawe ściany swojej sypialni. Zdziwiła się,
kiedy dostrzegła, że znajduje się w nieznanym jej pomieszczeniu o
czarno-białych ścianach i nowoczesnych meblach. I nagle wszystko do niej
dotarło. Uciekła od narzeczonego, przeprowadziła się do Dracona. Ostatnie, co
pamiętała, to uścisk, którym obdarzyła mężczyznę za to, że przy niej był i nie
zostawił jej w takiej sytuacji, mimo ich relacji. Powoli wstała z łóżka. W pokoju
panował półmrok. Zauważyła balkon, na którym było jacuzzi i barek. Stąd miała
cudowny widok na tętniące życiem miasto. Jego światła były tak intensywne i
kolorowe, że zastanawiała się, jak można usnąć w takich warunkach.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze
i zdała sobie sprawę, że jej sukienka nie prezentuje się najlepiej. Rękaw miała
rozerwany, a na ręce rysowały się liczne, czerwone kreski. Rozejrzała się po
pokoju w nadziei, że znajdzie torebkę, z którą przyszła i ucieszyła się, widząc
ją na etażerce obok łóżka. Szybko przywróciła normalny rozmiar walizce i
wyciągnęła z niej zwykłą, białą bluzkę z długim rękawem i niebieskie jeansy.
Przebrała się i wyszła z sypialni. Usłyszała śmiechy dochodzące z salonu, więc
tam też skierowała swoje kroki. Zauważyła swoich przyjaciół siedzących na
balkonie i popijających szampana z kieliszków. Śmiech Rudej słyszała już tutaj.
Wyszła na wielki taras i powitała
ich delikatnym uśmiechem. Ginny zrobiła wielkie oczy i wstała z krzesła, by ją
wyściskać.
-
Blaise, przenieś swój zadek na krzesło obok Dracona, bo Hermiona ma siedzieć
obok mnie – powiedziała żwawo, a Diabeł bez zbędnych komentarzy przeniósł się
na krzesło naprzeciw.
-
Hej, Mionka! – zawołał i złapał ją za rękę, energicznie nią potrząsając. – Miło
mi cię widzieć w moim skromnym progu. W przeciwieństwie do tych wrednych
kreatur, które widzisz poza nami.
Brązowowłosa
zaśmiała się perliście.
-
Przypomnij sobie, Diable, że ty tutaj jesteś tylko na doczepnym, i że to ja
dostałem ten apartament – usłyszeli za sobą głos Malfoya. – Jak ci się spało? –
spytał Draco i otworzył kolejnego szampana, którego korek wystrzelił z czerń
nocy.
-
Doskonale, dziękuję – odpowiedziała i zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki. –
Jaki jest powód do tego całego świętowania?
-
Taki, że w końcu odzyskałaś rozum i przyszłaś mieszkać do nas – zaszczebiotała Ginny.
– Draco nam powiedział, że przyszłaś dzisiaj w południe ze Scarlett i
poprosiłaś go o przenocowanie na parę nocy. Kochana, podziwiam cię, że uciekłaś
od tego dupka, ale skąd nagle tak ci to wpadło do głowy?
-
Miałam po prostu dość tego wszystkiego, że nie zwracał na mnie i Scarlett
najmniejszej uwagi. Rozumiesz, że wczoraj przyszedł do mnie z suknią ślubną,
którą wybrała jego asystentka? – prychnęła Hermiona, a Ginny roześmiała się na
widok miny przyjaciółki.
-
Godne pożałowania – odpowiedziała, a Hermiona kiwnęła głową.
- Daj
spokój, nie mam zamiaru brać ślubu z przymusu, tylko dlatego, że jednej osobie
się tak podoba – mruknęła na tyle cicho, by Malfoy tego nie dosłyszał. Usiadł
naprzeciw Hermiony i napełnił cztery kieliszki szampanem.
-
Andrew nie był zły, kiedy odchodziłaś? – dopytywała się Ginny.
-
Zostawiłam mu list, w którym wszystko wyjaśniłam – skłamała gładko Hermiona,
nie chcąc mówić wszystkim o incydencie jaki zaszedł między nią a narzeczonym.
Ginny niepotrzebnie by się tylko tym przejęła, a zapowiadała się właśnie bardzo
przyjemna noc w towarzystwie przyjaciół. Nie chciała spieprzyć jej jakimiś
swoimi niezbyt przyjemnymi opowiadaniami.
-
Dziewczynki już śpią? – spytała Hermiona Rudej, a ta pokiwała głową.
- W
takim razie wznieśmy toast za to, że w końcu jesteśmy naprawdę w czwórkę, jak
za dawnych, dobrych lat, gdzie byłem jeszcze młodym chłopcem bez żadnych
zobowiązań, auć! – syknął Blaise, bo Ginny nadepnęła mu pod stołem na nogę.
-
Dokończ, kochanie – odpowiedziała z mocno przesłodzonym uśmiechem. Blaise
spiorunował ją wzrokiem i odpowiedział. – Wypijmy za naszą uroczą czwórkę, która doprowadzi mnie swoim zachowaniem do wczesnej
śmierci – mruknął.
Już po chwili Hermiona zapomniała o
wszystkich swoich zmartwieniach. Uwielbiała swoich przyjaciół, którzy potrafili
czynić cuda, sprawiając, że potrafiła nie myśleć przy nich o tych wszystkich
beznadziejnych sytuacjach. Dochodziła trzecia w nocy, dopóki nie zaczęli się
zbierać do spania. Scarlett i Agnes spały w jednym łóżku, które zajmował Blaise
wcześniej Blaise z Ginny.
- To
ja mogę spać na kanapie – zaproponowała Hermiona skrępowana tym, że ktoś będzie
musiał zrezygnować ze swojego miejsca.
- Już
mi nie jęcz, Granger – odpowiedział swoim zwykłym, malfoyowatym głosem Draco. –
Ty będziesz spała razem z Ginny w mojej sypialni, a ja z Blaisem na kanapie. To
znaczy wykopie Blaisea na podłogę – powiedział na tyle głośno, by przyjaciel to
usłyszał.
-
Hej! – upomniał go urażonym tonem, a Hermiona zachichotała.
-
Naprawdę, nie chcę sprawiać problemu – odpowiedziała.
- Nie
sprawiasz – przerwał jej Malfoy i zmusił do spojrzenia mu w oczy. – Hermiono,
jeśli tylko chcesz, możesz zamieszkać u mnie przez ten cały czas, który będę w
Hollywood.
Hermiona
spojrzała na niego wątpliwie, ale westchnęła.
-
Zastanowię się, Draco – odpowiedziała, a obok niej pojawiła się Wiewióra.
-
Smoku, mam na ciebie oko – usłyszała zadowolony głos Ginny. – Spróbuj mi tylko
podrywać męża, a nie żyjesz. Chodź, Miona – przyjaciółka złapała ją za rękę i
pociągnęła w stronę sypialni, w której miały spać.
- I
tak jestem przystojniejszy od ciebie, a tak naprawdę, to Blaise jest gejem, ale
ci się nigdy o tego nie przyzna – zawołał za nią Draco i mrugnął. Hermiona
parsknęła śmiechem. Musiała szczerze przyznać, że takich kłótni przyjaciół
najbardziej jej brakowało. Po skorzystaniu z łazienki przez obydwie dziewczyny,
wróciły do sypialni.
- Co
powiesz na babskie pogaduchy bez facetów? – zaproponowała Ginny, specjalnie
rozwalając pościel Malfoya po całym łóżku, ze złośliwym uśmiechem.
-
Jestem za – uśmiechnęła się Hermiona i usiadła po turecku na łóżku. – Nox –
mruknęła, a światło w pokoju zgasło. Pokój oświetlany był tylko światłami
Hollywood.
- No
dobra, to dzisiaj mamy wieczór szczerości – klasnęła w dłonie Ginny z dziwnym
błyskiem w oku.
-
Zaczynaj – odpowiedziała równie podekscytowana Hermiona.
- A
więc… - zrobiła specjalną pauzę. – Czy podoba ci się nadal Draco Malfoy? –
roześmiała się na widok naburmuszonej miny Hermiony.
- No
wiesz co! – syknęła oburzona. – Mogłam cię podejrzewać o takie pytanie –
mruknęła.
-
Odpowiedz – zachęciła ją Ginny z podłym uśmiechem na twarzy, a Hermiona
wywróciła oczyma.
-
Tak, ten idiota nadal cholernie mi się podoba – mruknęła, a Ginny już tarzała
się ze śmiechu po łóżku.
-
Wiedziałam!
- To
dlaczego pytałaś? – Hermiona zaplatała swoje włosy w warkocza, nie wiedząc, co
ma zrobić.
-
Chciałam to usłyszeć od ciebie – odpowiedziała szczerze. – Widziałam, jak się
na siebie patrzyliście dzisiaj wieczorem.
-
Dobra, dobra, teraz ja – Hermiona zaczerwieniła się jak dojrzała wiśnia. Mimo
wszystko musiała przyznać, że już dawno nie czuła się tak bardzo szczęśliwa.
~~~~~~~~~~~~~~
Witam znowu! :D
Notkę starałam się napisać jak
najdłuższą i zajęłam ona 6,5 strony, co jest niezłym nawet wynikiem c;
Nie jest ona sprawdzana, więc na
pewno znalazło się w niej mnóstwo powtórzeń, ale nie mam teraz czasu, bo za
sekundę muszę już wychodzić z domu, bo się umówiłam. Mam nadzieję, że Wam się
spodobało. Staram się upodobnić tą historię z Dramione-Sheireen, by poczuć się
trochę jak w domu, bo tęsknię za czasami szkolnymi w Hogwarcie.
Na nową notkę nie trzeba będzie
długo czekać, bo już mam jej trochę napisane i mam mnóstwo pomysłów.
Chciałam Was przeprosić za moją
niezwykle długą nieobecność i jakikolwiek brak wiadomości z mojej strony, ale
choroba w ogóle nie pomagała mi w pisaniu ;c
Mam nadzieję, że tą notką choć
trochę wynagrodziłam Wam to czekanie.
Jeszcze raz najmocniej
przepraszam. Bardzo się za Wami stęskniłam i cieszę się, że już wróciłam.
Chciałam bardzo podziękować
Princess Expecto za wspaniały szablon! Jestem nim oczarowana, kochana! *.* A
Wam jak się podoba? :) Haha xd może rzeczywiście Hermiona wygląda na nim jakby
miała jedną męską rękę, ale tak jest nawet na oryginalnym zdjęciu xd
Ściskam
Sheireen ♥